gdy pochylisz nade mną twe usta pocałunkami nabrzmiałe usta moje ulecą jak dwa skrzydełka ze strachu białe krew moja się zerwie aby uciekać daleko daleko i o twarz mi uderzy płonąca czerwona rzeka oczy moje które pod wzrokiem twym słodkim się niebią oczy moje umrą a powieki je cicho pogrzebią pierś moja w objęciu twej ręki stopi się jakby śnieg i cała zniknę jak obłok na którym za mocny wicher legł